czwartek, 22 marca 2012

Almeria - 14-19.11.09

Bodajże drugim moim wyjazdem "tanimi liniami" był wypad do południowej Hiszpanii, a konkretnie do miasta Almeria. Podróżując tam zaliczyłem również jak narazie rekordowy "stopover" - 28h w niemieckiej miejscowości Weeze. Niby lotnisko nazywa się Dusseldorf, ale bliżej jest np do Nijmegen w Holandii. Wyjazd miał charakter wypoczynkowo-imprezowy, ale również delikatny program turystyczny został dowiązany. Oczywiście zamek "Alcazaba de Almería", który jest zdecydowanie największą atrakcją turystyczną Almerii. Jednego dnia wybrałem się również do miasteczka San Juan, takiego malutkiego kurortu ok 50 km do Almerii. Najciekawsze były tam formy wybrzeża, szerokie plaże, oraz droga dojazdowa prowadząca przez pustynię pełną kaktusów :) Naszą "bazą" było mieszkanie znajomej przebywającej na wymianie "Erasmus".

Było to moje pierwsze spotkanie z Hiszpanią, oczywiście nie ostatnie. Jest to kraj, którym słowo "mañana", czyli "jutro" oddaje charakter miejscowych. Naprawdę się im nie dziwie, bo jak pracować w kraju gdzie bottellon (czyli forma spotkania towarzyskiego na plaży polegająca na piciu tanich win) odbywa się kilka razy w tygodniu, a pogoda pozwala w miarę konfortowo pływać, opalać się praktycznie od marca do listopada. Standardowo kilka zdjęć "dla wyobraźni".


Lokalizacja Almerii.


Panorama Almerii.


Panorama II.


Panorama San-Juan.


Co ja pacze ?

Kot-lew.


Szeroka plaża w San Juan.


Szeroka plaża w Almerii.


Widok z mieszkania gdzie nocowałem.


Działalność erozyjna wody.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz