czwartek, 6 kwietnia 2017

Andaluzja + Algarve - 26.03-2.04.2017

Film z wyjazdu:




Kilka miesięcy temu Ryanair uruchomił połączenie lotnicze z Modlina do portugalskiego Faro. Już kilka lat temu pojawił mi się w głowie pomysł objechania Andaluzji + kilka dni wypoczynku w rejonie Algarve, tyle że zakładałem lot do Malagi (połączenia z kilku polskich miast). W styczniu pojawiła się całkiem fajna oferta, bo 350 zł za lot RT. Kilka chwil zastanowienia i kupiliśmy bilety. Tego samego dnia dołączyła do nas para znajomych.
Po kilku dniach namysłu ustaliliśmy, że zaczniemy od intensywnego objazdu, by zakończyć 3 dniami odpoczynku. Nasza trasa wyglądała następująco:


Noclegi zaplanowaliśmy w: Sewilli, Maladze (2), Tarifie, Lagos (3). Rezerwacji dokonywaliśmy przez Airbnb (Lagos) oraz Booking (pozostałe).
Samochód wypożyczyliśmy w Luzcar za 147 euro (cena obejmowała pełne ubezpieczenie w Portugalii i Hiszpanii oraz dowolną ilość kierowców) - dostaliśmy Forda Fiestę.
Pierwszego dnia Faro przywitało nas deszczową pogodą, a później oberwaniem chmury. Pierwszym punktem było odwiedzenie supermarketu (Pingo Doce - portugalska Biedronka - ten sam właściciel). Z auta udało się nam wyjść dopiero po kilku minutach przez wspomniane oberwanie chmury. Wizyta w markecie była kluczowa,  przed nami droga do Sewilli, niedziela wieczór, więc gdy dojedziemy sklepy będą zamknięte.
Do Sewilli dotarliśmy ok. 22, plan był taki, żeby jeszcze wyjść na miasto, ale również deszczowa pogoda oraz zmęczenie doprowadziły nas do łóżek.
Drugiego dnia mieliśmy kilka godzin pokręcić się po starym mieście, a po południu ruszyć do Malagi. Pogoda była "w kratkę" - przez kilkanaście minut padało lekkim deszczem, po czym wychodziło słońce. Mimo wszystko pogoda na zwiedzanie była dobra, wymuszała "pit stopy" w barach tapas, gdzie za niewielką kwotę można zjeść mały posiłek i wypić piwo.











Dzień trzeci to Malaga. Plan podobny jak na Sewillę,  czyli piesze zwiedzanie centrum miasta, a także relaks na plaży La Malagueta. Symbolem miasta jest bardzo ładnie wkomponowana w panoramę miasta arena do Korridy, górujący nad miastem zamek Gibralfaro oraz wspomniana plaża.
Bardzo ciekawą inicjatywą było wypuszczenie w południowej części Półwyspu Iberyjskiego papug. W Andaluzji udało mi się zaobserwować Aleksandretty obrożne (zdjęcie powyżej) oraz Mnichy nizinne (poniżej), te drugie również widziałem w Algarve.









Przeglądając atrakcje Andaluzji natrafiliśmy na zdjęcia malowniczego miasteczka Ronda, więc kolejny etap, czyli przejazd do enklawy brytyjskiej - Gibraltaru, zaplanowaliśmy przez wspomnianą Rondę.











Gibraltar zawsze wzbudzał moją ciekawość, bo jak to możliwe, że Brytyjczykom udaje się utrzymać taki mały skrawek ziemi gdzieś pomiędzy Europą a Afryką w otoczeniu Hiszpanii?! Ponadto jest to jedyne w Europie siedlisko makaków. Ciekawostką jest to, że nie obowiązuje tam ruch lewostronny (jak w innych krajach należących do Korony Brytyjskiej). Jest to też strefa bezcłowa, co przekłada się na niskie ceny perfum, alkoholi czy papierosów. Symbolem Gibraltaru jest również skała wapienna, górująca nad terytorium. Jest to pozostałość bariery, która oddzielała aktualne Morze Śródziemne (kiedy jeszcze nie było morzem) od Oceanu Atlantyckiego.
Pierwszym miejscem, które przekraczamy wchodząc na terytorium tego małego kraju, jest pas startowy dla samolotów. Co ciekawe, pełni on funkcję normalnej drogi, a gdy zbliża się odlot lub lądowanie samolotu, zamykają się szlabany.







Małpa zbiera drobne.











Na zwiedzenie skały i generalnie Gibraltaru potrzeba prawie cały dzień (my się wyrobiliśmy w kilka godzin). Nocleg zarezerwowaliśmy około 50 km dalej,  w Tarifie. Miasteczko jest słynne z bardzo szerokiej i długiej plaży (do tego wietrznej). Jest to również punkt Europy położony najbliżej Afryki (widać wybrzeża, jest to mniej niż 20 km). Z Tarify pływają promy do Tangieru w Maroko, więc można się wybrać również tam wybrać przy okazji objazdu Andaluzji.




Po drodze z Tarify do Lagos w Portugalii spędziliśmy 2 godziny w Kadyksie, które szczyci się mianem najstarszego miasta w Hiszpanii. Jest to również bardzo malownicze miasteczko z piękną starówką, która pamięta jeszcze czasy kalifatu arabskiego. Nota bene fortyfikacje bardzo przypominają te w marokańskiej Essaouiry.








Z Kadyksu wybraliśmy się prosto do Lagos, gdzie spędziliśmy następne 3 dni, skupiając się na plażowaniu. Jeden z wieczorów spędziliśmy obserwując zachód słońca na przylądku Św. Wincenta, to z kolei punkt Europy wysunięty najbardziej na południowy zachód.






Lagos i okolice to przede wszystkim piękne plaże otoczone wapiennymi klifami. Woda w kwietniu jest dosyć zimna (około 17 stopni), ale w szczycie sezonu również nie jest super ciepła (21 stopni). Temperatura powietrza oscyluje w granicach 19-23 stopnie, a gdy dzień jest bezwietrzny (w naszym przypadku wszystkie takie były) można się spokojnie opalać. Najładniejsza plaża to Praia Dona Ana, oprócz niej bardzo ładne są Praia do Camilo, Praia do Pinhao. Koniecznie trzeba też wybrać się na koniec półwyspu przylegającego do Lagos - Ponta da Piedade - znajdują się tam również zachwycające formacje skalne.




















Myślę, że taka objazdówka może zostać spokojnie rozciągnięta na dwa tygodnie, my zobaczyliśmy co prawda wszystko, ale w dość dużym tempie. Ponadto plaże w Lagos zasługują na więcej niż 2 dni.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz